- Zuza! Zuza, wstawaj! – natarczywy głos powodował tępy ból
w moich skroniach. Czułam się jak pod wpływem jakichś środków odurzających,
głos docierał do mnie tak jakby z oddali. Zmusiłam każdy nerw mojego ciała do
impulsu i otworzyłam oczy.
O dziwo, znajdowałam się w moim mieszkaniu, we własnym
łóżku, a obok niego stał Lotman z miną jakby świat miał skończyć się za pięć
minut.
- Zuza, wstawaj! Na mecz jedziemy! – potrząsał mnie, a ja
spojrzałam na niego jak na wariata.
- Jaki mecz? Lotman, co ty wygadujesz? Przecież mecz był dwa
dni temu! - uparcie usiadłam na łóżku i
pokazałam palcem na czoło. – Kochany, coś ci się w główce pomieszało. I w ogóle
co ja tu robię? Przecież byłam na ulicy… a ty mnie zdradziłeś! Wygadałeś
Andersonowi! Co ja tu, do cholery robię? Przecież powinnam leżeć w szpitalu, ta
ciężarówka… - krzyczałam. W końcu
straciłam siły i tym razem ja potrząsnęłam Paulem. Ten jego wzrok
niedowierzania powodował, że traciłam pewność siebie. CO się wydarzyło?
- Zuzia… Wszystko w porządku? O czym ty mówisz? Jaki mecz?
Jaka ciężarówka? Wczoraj mi powiedziałaś o swojej miłości, a ja przecież nic
Mattowi nie mówiłem. I nie mam zamiaru mówić… Zuza, co z tobą jest? –
przejechałam dłonią po skroniach.
- Paul, o czym ty mówisz? – wydukałam. Wszystko stało się
niejasne. O co w tym wszystkim chodzi?
- Nie, moja droga, o czym ty mówisz? Musiałaś mieć jakiś sen, czy coś. – chyba stracił we mnie wiarę, bo świdrował wzrokiem
po ścianach.
- Dziś jedziemy na mecz. Wczoraj upiłaś się i płakałaś w
moje ramię. Jutro mecz z Polską. Anderson nic nie wie. Tak to wygląda. –
powiedział i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Uderzyłam w swoje czoło
otwartą dłonią i niczym poparzona czmychnęłam z łóżka.
- Jaka ja jestem głupia! Wiesz co mi się śniło? Śniło mi
się, że pojechaliśmy na mecz, Kosa, Pit, Igła i Zibi mnie męczyli, Polacy
wygrali 3:0, potem Igła zaprosił mnie, ciebie i Matta na imprezę do klubu, tam
wy wszyscy się… trochę przeholowaliście, Anderson mnie pocałował, ja go
trzasnęłam z liścia, na drugi dzień żałowałam tego, ale okazało się, że on ma
mi to za złe, a ty… ty mu wszystko wygadałeś i on dlatego to zrobił. A ja byłam
wściekła i poszłam snuć się samotnie po mieście. I prawdopodobnie rozjechała
mnie ciężarówka. – zakończyłam swój monolog i zbierając po drodze normalne
ubrania i inne akcesoria, wrzucałam je do walizki, którą prawdopodobnie
przygotowałam sobie dzień wcześniej. – Matko boska, jakie ja mam sny! – Lotman nie
odzywał się, ale jego mina niewiele wyrażała.
- Nie dziwię się, skoro spałaś… - tu spojrzał na zegarek. –
Dokładnie piętnaście godzin. To pewnie przez ten wczorajszy alkohol. Zbieraj
się, za godzinę samolot. – poklepał mnie po plecach i wyszedł.
To wszystko to nie prawda. Nic się nie wydarzyło, a ja
jestem w punkcie wyjścia. Wszystko jest na swoim miejscu. No, oprócz mojej
egzystencji, ale to szczegół.
- Cześć. – powiedziałam do Matta, a właściwie to do pleców
Matta, stojących tuż przede mną. Właśnie kierowaliśmy się do bramek na lotnisku.
- O, cześć, Zuza. – powitał mnie uśmiechem. O tak,
zdecydowanie wolę patrzeć na jego szczery wyszczerz, niż na chłodne spojrzenie.
– Jak tam, emocje buzują? – zaśmiał się, a ja jak głupia zapatrzyłam się w jego
oczy.
- Eee… Wszystko na swoim miejscu. – odparłam i posłałam mu
uśmiech.
- Jaki wynik obstawiasz? – poruszył brwiami w zabawny
sposób.
- Oczywiście, że remis, mój drogi. – zaśmiałam się i otulona
gwarem i śmiechem innych ludzi zaczęłam wierzyć w to, że mój sen, to był tylko
sen.
- A oto przed państwem drużyna Stanów Zjednoczonych! Powitajmy naszych gości gromkimi brawami! –
głos wodzireja rozbrzmiewał na całej katowickiej hali. Całe trybuny mieniły się
biało-czerwonymi barwami, kiedy doszło do przedstawienia naszej, polskiej
kadry. Każdy kibic, bez względu na swoje możliwości wokalne, śpiewał wspólnie z
tysiącami innych rodaków, hymn Polski. Niesamowite uczucie, być tam i widzieć
to na żywo. Kilka minut, a emocje przy tym ogromne. Drużyny wróciły do trenerów
i sztabów szkoleniowych. Już za chwilę mieli wbiec na boisko i zagrać jak
najlepiej potrafią. Przeciskając się pomiędzy zawodnikami, trenerami i
fizjoterapeutami, dotarłam do Andersona.
- Powodzenia. – szepnęłam mu do ucha. Uśmiechnął się i co
dziwne, przytulił mnie.
- Dam radę. – powiedział i mrugnął do mnie.
Wyjściowe składy znalazły się na pomarańczowym polu, tym
samym rozpoczynając mecz.
- Co tu taka zamyślona siedzisz? Nie świętujesz z nami… -
głos Matta wypełniał ciszę w moim przewodzie słuchowym.
- A bo wiesz, zastanawiam się czy sny mogą być prorocze… - powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się
do niego. Drużyna USA wygrała trzy do zera. Identycznie jak w moim śnie. Jednak
nie bardzo chciałam, żeby sprawdził się on w całości…
- O czym był ten sen?
- zapytał mnie i usiadł obok mnie na plastikowym krzesełku.
- Prawdopodobnie był nauczką dla mnie. Pokazał mi, że jak
się w końcu nie zdecyduję, to w końcu wszystko obróci się przeciw mnie…
- Na co się nie zdecydujesz? – spojrzałam w jego oczy. Tak
pięknie mieniące się wskutek oświetlenia hali. Tak wiele chciałabym mu powiedzieć…
- Matt, bo ja… - zacięłam się i spojrzałam w bok. To było
trudne, strasznie trudne.
- No mów, nie krępuj się. – objął mnie lekko ramieniem. Magiczne
uczucie, kiedy ciepłe objęcia drugiej osoby stają się dla ciebie izolacją od
świata, choćby na kilka sekund…
- No dobra, powiem ci, ale obiecaj mi, że… że pomimo twojej
reakcji, niech będzie tak jak jest teraz…
- Dobrze, mów…
- … O! Kogo ja widzę! Zuza?!
- Z kim ty się obściskujesz?!
- To Zuzia?! Czemu ona ma dresy z flagą USA?!
- To zdrada! Ta zniewaga krwi wymaga! – zamarłam. Nie
musiałam się odwracać, wiedziałam, kto mi przeszkodził. Kosok, Nowakowski,
Bartman i Ignaczak. Zajebiście!
Tadam! Nie wiem, czy da się tak, ale napisałam to pod wpływem impulsu. Jest jak jest.
W niedzielę nie będzie nowego rozdziału, ponieważ wyjeżdżam jutro na biwak klasowy i wracam dopiero w poniedziałek wieczorem. Nowy rozdział we wtorek.
Poza tym, byłam u fryzjera i po raz pierwszy nie opitolili mnie na idiotę. :D
Życzę wszystkim udanego weekendu,
liczę na wasze komentarze i opinie. :*
NA MARGINESIE, ZAŁOŻYŁAM KOLEJNEGO BLOGA Z OPOWIADANIEM!
PROLOG POJAWI SIĘ TAM DOKŁADNIE 29 CZERWCA.
Dżizas ty to umiesz trzymać w napięciu człowieka! Już się zamartwiałam o Zuzię i ten wypadek, o jej relację z Mattem, a to tylko i aż sen. Ulżyło mi! Teraz może się zastanowić jak rozegrać to wszystko z Mattem i faktycznie ten sen mógł być dla nie pewnego rodzaju nauczką i mam nadzieję ,że wykorzysta to czego się nauczy i nei zrobi już niczego głupiego.
OdpowiedzUsuńŚciskam ;* i przepraszam ,że dopiero teraz, ale kompletnym brak czasu :c
Ale jaja. To to był tylko sen? Matko, straszyć to ty potrafisz :D no kurde, już było blisko, aby Zuza mogła powiedzieć o swoich uczuciach do Andersona, a tu klapa! Że też musieli przerwać w takim momencie :D
OdpowiedzUsuńO rany! Więc to był sen? No, no... Tego się nie spodziewałam. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Pewnie teraz Zuza będzie mieć przechlapane u Igły, Kosy, Zibiego i Cichego Pita... Oni to umieją wejść w odpowiednim momencie... ;)
Pozdrawiam.
Zszokowałaś mnie. ;3 Jak ten sen był proroczy to chyba umrę. A w sumie to czemu nie, bo znowu by się pocałowali - tyle, że teraz to bym nie chciała, aby Zuza strzeliła Andersonowi z liścia. I żeby nie płakała ze swojej głupoty. Teraz wszystko będzie dobrze. No i niech ona mu wreszcie powie co czuje i jaki ma do niego stosunek :D
OdpowiedzUsuńTo miłego biwaku, buziaki :*
Świetny rozdział! Obserwowałam twoje poczynanania na blogu jako anonim, gdyż miałam problemy z blogspotem :) Swietnie piszesz, na prawdę! Informuj mnie proszę na poniższym blogu :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mój romans/dramat siatkarski, na którym pojawił się pierwszy rozdział :) przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
całuję, camilla.;*
Ściskam i zapraszam na nowy rozdział na http://oublier-soi.blogspot.com/ ;*
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam . Mam nadzieję, że ten sen nie będzie proroczy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://zwyklyczas.blogspot.com/
Siemanero diżanejro!
OdpowiedzUsuńPoznaj mą moc i w ogóle! Także ten, jestem jak Król Julian! Aha, aha, i ten teges... Rozdział dobry, wiesz co sądzę o głównej bohaterce!, i ogółem jest okay.
Muszę cię OPRDL, because pierwszy nagłówek był najzajebistszy, biczys.
// Aleksowaa <3
http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/
Oj potrafisz zbudować napięcie! Czekam na kolejny! Ach i zapraszam do mnie. (szału nie ma dopiero zaczynam)
OdpowiedzUsuńhttp://o-natali-to-twoj-czas.blogspot.com/
http://niechcejuzniczmieniac.blogspot.com/ ;)