czwartek, 6 czerwca 2013

8. Urodziłam się, żeby popełniać błędy, a nie udawać doskonałą.



- Zuza! Zuza, wstawaj! – natarczywy głos powodował tępy ból w moich skroniach. Czułam się jak pod wpływem jakichś środków odurzających, głos docierał do mnie tak jakby z oddali. Zmusiłam każdy nerw mojego ciała do impulsu i otworzyłam oczy.
O dziwo, znajdowałam się w moim mieszkaniu, we własnym łóżku, a obok niego stał Lotman z miną jakby świat miał skończyć się za pięć minut.
- Zuza, wstawaj! Na mecz jedziemy! – potrząsał mnie, a ja spojrzałam na niego jak na wariata.
- Jaki mecz? Lotman, co ty wygadujesz? Przecież mecz był dwa dni temu!  - uparcie usiadłam na łóżku i pokazałam palcem na czoło. – Kochany, coś ci się w główce pomieszało. I w ogóle co ja tu robię? Przecież byłam na ulicy… a ty mnie zdradziłeś! Wygadałeś Andersonowi! Co ja tu, do cholery robię? Przecież powinnam leżeć w szpitalu, ta ciężarówka…  - krzyczałam. W końcu straciłam siły i tym razem ja potrząsnęłam Paulem. Ten jego wzrok niedowierzania powodował, że traciłam pewność siebie. CO się wydarzyło?
- Zuzia… Wszystko w porządku? O czym ty mówisz? Jaki mecz? Jaka ciężarówka? Wczoraj mi powiedziałaś o swojej miłości, a ja przecież nic Mattowi nie mówiłem. I nie mam zamiaru mówić… Zuza, co z tobą jest? – przejechałam dłonią po skroniach.
- Paul, o czym ty mówisz? – wydukałam. Wszystko stało się niejasne. O co w tym wszystkim chodzi?
- Nie, moja droga, o czym ty mówisz? Musiałaś mieć jakiś sen, czy coś.  – chyba stracił we mnie wiarę, bo świdrował wzrokiem po ścianach.
- Dziś jedziemy na mecz. Wczoraj upiłaś się i płakałaś w moje ramię. Jutro mecz z Polską. Anderson nic nie wie. Tak to wygląda. – powiedział i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Uderzyłam w swoje czoło otwartą dłonią i niczym poparzona czmychnęłam z łóżka.
- Jaka ja jestem głupia! Wiesz co mi się śniło? Śniło mi się, że pojechaliśmy na mecz, Kosa, Pit, Igła i Zibi mnie męczyli, Polacy wygrali 3:0, potem Igła zaprosił mnie, ciebie i Matta na imprezę do klubu, tam wy wszyscy się… trochę przeholowaliście, Anderson mnie pocałował, ja go trzasnęłam z liścia, na drugi dzień żałowałam tego, ale okazało się, że on ma mi to za złe, a ty… ty mu wszystko wygadałeś i on dlatego to zrobił. A ja byłam wściekła i poszłam snuć się samotnie po mieście. I prawdopodobnie rozjechała mnie ciężarówka. – zakończyłam swój monolog i zbierając po drodze normalne ubrania i inne akcesoria, wrzucałam je do walizki, którą prawdopodobnie przygotowałam sobie dzień wcześniej. – Matko boska, jakie ja mam sny! – Lotman nie odzywał się, ale jego mina niewiele wyrażała.
- Nie dziwię się, skoro spałaś… - tu spojrzał na zegarek. – Dokładnie piętnaście godzin. To pewnie przez ten wczorajszy alkohol. Zbieraj się, za godzinę samolot. – poklepał mnie po plecach i wyszedł.
To wszystko to nie prawda. Nic się nie wydarzyło, a ja jestem w punkcie wyjścia. Wszystko jest na swoim miejscu. No, oprócz mojej egzystencji, ale to szczegół.

- Cześć. – powiedziałam do Matta, a właściwie to do pleców Matta, stojących tuż przede mną. Właśnie kierowaliśmy  się do bramek na lotnisku.
- O, cześć, Zuza. – powitał mnie uśmiechem. O tak, zdecydowanie wolę patrzeć na jego szczery wyszczerz, niż na chłodne spojrzenie. – Jak tam, emocje buzują? – zaśmiał się, a ja jak głupia zapatrzyłam się w jego oczy.
- Eee… Wszystko na swoim miejscu. – odparłam i posłałam mu uśmiech.
- Jaki wynik obstawiasz? – poruszył brwiami w zabawny sposób.
- Oczywiście, że remis, mój drogi. – zaśmiałam się i otulona gwarem i śmiechem innych ludzi zaczęłam wierzyć w to, że mój sen, to był tylko sen.

- A oto przed państwem drużyna Stanów Zjednoczonych!  Powitajmy naszych gości gromkimi brawami! – głos wodzireja rozbrzmiewał na całej katowickiej hali. Całe trybuny mieniły się biało-czerwonymi barwami, kiedy doszło do przedstawienia naszej, polskiej kadry. Każdy kibic, bez względu na swoje możliwości wokalne, śpiewał wspólnie z tysiącami innych rodaków, hymn Polski. Niesamowite uczucie, być tam i widzieć to na żywo. Kilka minut, a emocje przy tym ogromne. Drużyny wróciły do trenerów i sztabów szkoleniowych. Już za chwilę mieli wbiec na boisko i zagrać jak najlepiej potrafią. Przeciskając się pomiędzy zawodnikami, trenerami i fizjoterapeutami, dotarłam do Andersona.
- Powodzenia. – szepnęłam mu do ucha. Uśmiechnął się i co dziwne, przytulił mnie.
- Dam radę. – powiedział i mrugnął do mnie.
Wyjściowe składy znalazły się na pomarańczowym polu, tym samym rozpoczynając mecz.

- Co tu taka zamyślona siedzisz? Nie świętujesz z nami… - głos Matta wypełniał ciszę w moim przewodzie słuchowym.
- A bo wiesz, zastanawiam się czy sny mogą być prorocze…  - powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się do niego. Drużyna USA wygrała trzy do zera. Identycznie jak w moim śnie. Jednak nie bardzo chciałam, żeby sprawdził się on w całości…
- O czym był ten sen?  - zapytał mnie i usiadł obok mnie na plastikowym krzesełku.
- Prawdopodobnie był nauczką dla mnie. Pokazał mi, że jak się w końcu nie zdecyduję, to w końcu wszystko obróci się przeciw mnie…
- Na co się nie zdecydujesz? – spojrzałam w jego oczy. Tak pięknie mieniące się wskutek oświetlenia hali. Tak wiele chciałabym mu powiedzieć…
- Matt, bo ja… - zacięłam się i spojrzałam w bok. To było trudne, strasznie trudne.
- No mów, nie krępuj się. – objął mnie lekko ramieniem. Magiczne uczucie, kiedy ciepłe objęcia drugiej osoby stają się dla ciebie izolacją od świata, choćby na kilka sekund…
- No dobra, powiem ci, ale obiecaj mi, że… że pomimo twojej reakcji, niech będzie tak jak jest teraz…
- Dobrze, mów…
- … O! Kogo ja widzę! Zuza?!
- Z kim ty się obściskujesz?!
- To Zuzia?! Czemu ona ma dresy z flagą USA?!
- To zdrada! Ta zniewaga krwi wymaga! – zamarłam. Nie musiałam się odwracać, wiedziałam, kto mi przeszkodził. Kosok, Nowakowski, Bartman i Ignaczak. Zajebiście! 

Tadam! Nie wiem, czy da się tak, ale napisałam to pod wpływem impulsu. Jest jak jest.
W niedzielę nie będzie nowego rozdziału, ponieważ wyjeżdżam jutro na biwak klasowy i wracam dopiero w poniedziałek wieczorem. Nowy rozdział we wtorek. 
Poza tym, byłam u fryzjera i po raz pierwszy nie opitolili mnie na idiotę. :D 
Życzę wszystkim udanego weekendu,
liczę na wasze komentarze i opinie. :*

NA MARGINESIE, ZAŁOŻYŁAM KOLEJNEGO BLOGA Z OPOWIADANIEM!
 PROLOG POJAWI SIĘ TAM DOKŁADNIE 29 CZERWCA.

9 komentarzy:

  1. Dżizas ty to umiesz trzymać w napięciu człowieka! Już się zamartwiałam o Zuzię i ten wypadek, o jej relację z Mattem, a to tylko i aż sen. Ulżyło mi! Teraz może się zastanowić jak rozegrać to wszystko z Mattem i faktycznie ten sen mógł być dla nie pewnego rodzaju nauczką i mam nadzieję ,że wykorzysta to czego się nauczy i nei zrobi już niczego głupiego.

    Ściskam ;* i przepraszam ,że dopiero teraz, ale kompletnym brak czasu :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jaja. To to był tylko sen? Matko, straszyć to ty potrafisz :D no kurde, już było blisko, aby Zuza mogła powiedzieć o swoich uczuciach do Andersona, a tu klapa! Że też musieli przerwać w takim momencie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Więc to był sen? No, no... Tego się nie spodziewałam. :)
    Ciekawy rozdział. Pewnie teraz Zuza będzie mieć przechlapane u Igły, Kosy, Zibiego i Cichego Pita... Oni to umieją wejść w odpowiednim momencie... ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zszokowałaś mnie. ;3 Jak ten sen był proroczy to chyba umrę. A w sumie to czemu nie, bo znowu by się pocałowali - tyle, że teraz to bym nie chciała, aby Zuza strzeliła Andersonowi z liścia. I żeby nie płakała ze swojej głupoty. Teraz wszystko będzie dobrze. No i niech ona mu wreszcie powie co czuje i jaki ma do niego stosunek :D
    To miłego biwaku, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Obserwowałam twoje poczynanania na blogu jako anonim, gdyż miałam problemy z blogspotem :) Swietnie piszesz, na prawdę! Informuj mnie proszę na poniższym blogu :)

    Zapraszam również na mój romans/dramat siatkarski, na którym pojawił się pierwszy rozdział :) przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com

    całuję, camilla.;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ściskam i zapraszam na nowy rozdział na http://oublier-soi.blogspot.com/ ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego się nie spodziewałam . Mam nadzieję, że ten sen nie będzie proroczy

    Pozdrawiam
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Siemanero diżanejro!

    Poznaj mą moc i w ogóle! Także ten, jestem jak Król Julian! Aha, aha, i ten teges... Rozdział dobry, wiesz co sądzę o głównej bohaterce!, i ogółem jest okay.

    Muszę cię OPRDL, because pierwszy nagłówek był najzajebistszy, biczys.

    // Aleksowaa <3
    http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj potrafisz zbudować napięcie! Czekam na kolejny! Ach i zapraszam do mnie. (szału nie ma dopiero zaczynam)
    http://o-natali-to-twoj-czas.blogspot.com/
    http://niechcejuzniczmieniac.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń