niedziela, 26 maja 2013

5. Wszyscy potrzebujemy kogoś, kto będzie tylko NASZ.

Opierałam się wygodnie o bandy reklamowe w katowickim Spodku. Każdą komórkę mojego umysłu skupiłam na tym, by nie spoglądać nerwowo w stronę drużyny przeciwnej. Mecz jeszcze się nie zaczął, dlatego usilnie ukrywałam się przed tym co mnie czeka. Los jednak, jak zwykle z resztą, nie był dla mnie sprzymierzeńcem. Po chwili obserwowania sufitu hali, zostałam brutalnie zrzucona z chmur, do rzeczywistości.
- Krzysiu! Krzysiu! Igła, do jasnej cholery! Podejdźże tu, do mnie. - Kosok? Czy jak on się tam zwał, w każdym bądź razie nie miałam zamiaru odwracać się w jego stronę. Stał na oko jakieś 3-4 metry ode mnie, więc mogłam udawać, że go nie widzę.
- O, Grzesiu. Co tam wyniuchałeś? Czyżby jakaś sarenka przeleciała ci przed oczyma? - eee? Jak on miał... Nie Ignaczak, nie Nowakowski, nie Kosok... Zbigniew! Kolejny nie grzeszący inteligencją.
- Zbysiu, mój drogi, nie wołałem ciebie, tylko Krzysia.
- Oh, daj spokój, mów co cię trapi! Zbychu zawsze pomoże!
- Obawiam się, że o zaistniałej sytuacji nie mogę ci powiedzieć bez towarzystwa Piotrka, bo tylko on potrafi pohamować twój popęd...
- Popęd? Popęd Zbysia? Czyżby nasz kochany, drogi Zbyś miał jakieś problemy ze swoją egzystencją? - o nie, tylko nie ten. Boże, ratuj!
- A co to za posiedzenie, chłopaki? - Ignaczak dołączył do trójki i stworzył z nimi krąg, pieprzeni czterej pancerni.
- No w końcu, Krzysiu. Piotruś, trzym Bartmana, jeśli łaska. W tej pełnej napięcia chwili pragnę wam ogłosić, że nasza droga Zuzanna Nowakowska, stoi tuż przed nami, udając, że nas nie widzi. Przy tym odziana jest barwami Stanów Zjednoczonych. - uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrzy są.
- Zuzia? Nasza droga Zuzia? - tego za wiele! Odwróciłam się, miażdżąc wzrokiem całą czwórkę.
- Kuzynka! - Piotrek od razu puścił Zbigniewa, który świdrował oczyma gdzieś, gdzie zdecydowanie nie powinien. Nowakowski puścił się pędem w moim kierunku.
- Nowakowski, ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteśmy rodziną? - warknęłam, strzepując jego ręce z moich ramion.
- Ja wiem swoje! - powiedział i przykleił się do mnie niczym wredny, wkurzający komar.
- Cóż za miłe spotkanie! - Kosok uśmiechnął się ironicznie, klepiąc Bartmana w okolicę policzków. - Bartman, sieroto, nie gap się jej w biust. Nie jest ślepa. - wkurzony Zbigniew puścił tradycyjnego focha z przytupem i gniewnie odtrącił rękę Grzegorza.
- Zuza, po pierwsze co tutaj robisz? Po drugie... - Igła zatoczył koło na drużynę USA. Jedyny nie robił szopki i spojrzał mi głęboko w oczy. Wymachując rękoma w celu pozbycia się upierdliwego Piotrka, westchnęłam.
- Chłopaki, naprawdę, to nie jest rozmowa na półgodziny przed meczem. Z resztą, kim wy jesteście, że mam się wam tłumaczyć? Nowakowski, cholero ty jedna, zabieraj się ode mnie! - uderzyłam środkowego w plecy i wymknęłam się z jego ogromnych ramion.
- No to chyba trochę dziwne, skoro...
- Kosa, daj spokój. Jęczysz jak stara kwoka, daj dziewczynie spokój. Idźcie na rozgrzewkę, bo Anastasi zaraz wam wymierzy pęczek inteligentnych włoskich epitetów. - libero przerwał całą dyskusję. - Zibi, nie śliń się tak, tylko idź z Kosą i Pitem ćwiczyć zagrywkę. Zaraz do was dojdę. - Bartman chyba nie miał zamiaru ruszać się ze swojego miejsca, ale po chwili namysłu złapał Nowakowskiego i Kosoka pod rękę i pociągnął ich w stronę boiska.
- Ej, a ty co stoisz? Masz jakieś większe prawa od nas? - Piotrek wypiął dumnie pierś, na ile mu pozwalał uścisk Zbigniewa. Krzysiek tylko pokręcił głową i spojrzał na mnie.
- Rodzice? - zapytał krótko.
- Tak. - spojrzałam na swoje buty. Ignaczak podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.
- Nie przejmuj się chłopakami, nie mają ci tego za złe. Oni... wiesz. Zbyszek to mi dziś spokoju nie da! - zaśmiał się. - Mam nadzieję, że Łośman cię tam pilnuje. - jak na zawołanie tuż za mną znalazł się Paul.
- Widzę, że już po ciężkiej konfrontacji! Cześć Igła, brachu! Gdzie masz Zbigniewa naszego, Kosę i Piotrka? - Lotman rzucił się na Igłę i zaczęli przytulać się jak jakieś wyjątkowo ucieszone kobitki.
- Te trzy byki o mało co kręćka nie dostali, ślinić się zaczęli na widok naszej Zuzy, więc ich odesłałem. Jedyny Kosa się opierał, ale widać było, że mu ostrość widzenia zmieniłaś. - oboje się zaśmiali, patrząc na mnie. Zaśmiałam się i ja, w końcu życie bez Pita na ramieniu było całkowicie lepsze.
- Słuchaj, Łosiu, skoro nie gramy dwumeczu, tylko normalny jeden, a dziś jest piątek, a skończymy bitwę gdzieś koło 23, więc na pewno od razu nie wyjeżdżacie... - Igła poruszył brwiami znacząco.
- Masz na myśli party hard w waszym autobusie, czy coś przyziemnego?
- Party hard tak, ale w bardziej ustronnym miejscu.
- Piszę się na to. Nasza Zuzia pewnie też, więc no problem. Skołować kogoś jeszcze?
- Weź Andersona, Ziomek się ucieszy. W końcu mają grać w jednej lidze. O ile nie przekabacisz kolegi, żeby do nas wpadł na dwa sezony, albo więcej. - rozgadali się jak dwie przekupki na straganie! Zaczęłam chrząkać znacząco, dając im do zrozumienia, że za chwilę rozpocznie się mecz.
- Po meczu, wszystko po meczu, Igła, bo Zuza się denerwuje. - uścisnęli się po raz enty i libero odszedł w kierunku polskiego zespołu.
- I co, aż tak źle nie było, co? - Paul uśmiechnął się do mnie.
- Oprócz Bartmana...
- No co, podobasz się chłopakowi!
- Nowakowskiego...
- Fajny chłopak!
- Kosoka...
- Oj Grześ to jest niezłe ziółko... Ale kochany facet!
- Paul! - zaśmiałam się. - Idź na rozgrzewkę, bo wtrzepią wam do zera. - popchnęłam go w stronę boiska. Ufff, w końcu dałam radę. Nie wybuchłam, nie zaczęłam ryczeć, ani żadnych innych skrajnych emocji.
Usiadłam na krzesełku obok sztabu szkoleniowego i ze spokojem zaczęłam obserwować zaczynający się mecz.Oprócz tego, że całą noc mam spędzić w towarzystwie mniej lub bardziej zadowolonych siatkarzy, wszystko było na swoim miejscu. To znaczy, pomijając moje serce, które biło dla pewnej osoby, która właśnie posłała as serwisowy.

- Lotman! Lotman! - ogłuszający wrzask spowodował przeszywający ból w moich skroniach.
- Co? - Paul wykrzywił się do Ignaczaka.
- 3:0! - wykrzyczał chórek złożony z Igły, Kosy, Bartmana i Nowakowskiego. Polacy wygrali całe spotkanie trzy do zera, miażdżąc USA. Zrezygnowani zawodnicy Stanów Zjednoczonych opuścili halę, jedynie pozostał na niej Lotman i ja.
- Ja wam, kurwa dam trzy zero! Zuza, już nigdy więcej nie przewidujesz przyszłości! Ignaczak, pijesz dziś karniaka! Ty Kosa też! Bartman i Piotrek to samo! - "Łośman" wykrzywił usta w smutną podkówkę. Podeszłam do niego i objęłam ramieniem jego dół pleców, bo wyżej nie sięgałam.
- Oj kochany, nie denerwuj się tak.
- Jak mam się nie denerwować, jak te cztery... Eh... O której? - zwrócił się do pancernej czwórki.
- Za półgodziny, klub Paradise, czekamy na was. - Krzysiek posłał nam buziaka w powietrzu i pociągnął kolegów w stronę szatni.
- Paul... - spojrzałam na niego błagalnie.
- Nawet mnie nie proś! Idziesz tam ze mną, Matt to samo. Chyba nie zostawisz mnie z tymi wariatami? A poza tym... - uśmiechnął się. Westchnęłam i odwzajemniłam uśmiech.

Półgodziny później stałam z Lotmanem i Andersonem przed klubem jaki wskazał nam Ignaczak.
- W co ja się pakuję... - wyszeptałam mrużąc oczy pod wpływem światła napływającego z klubu. Ledwo postawiłam stopę w środku, już mojego ramienia uczepił się nie Nowakowski, o dziwo, a Bartman.
- Witam cię, moja droga Zuzanno. Czy masz ochotę na pełen emocji taniec? - słysząc jego prośbę, uniosłam brwi do góry.
- Bartman, kto cię takiego wyrafinowanego języka nauczył? - odparłam, od razu wyciągając ręce w geście obrony. - Ja nie tańczę, musisz znaleźć inną partnerkę do dzikiego tańca. Dużo tu takich. - wskazałam na klub pełen ludzi. Lotman i Anderson zniknęli z moich oczu.
- A już miałem nadzieję... - wykrzyczał, bo niestety w tym huku trudno było normalnie rozmawiać.
- Lepiej zaprowadź mnie do miejsca, gdzie są wszyscy. Bo przez te twoje prośby gdzieś nam Paul i Matt umknęli... - wytężyłam wzrok w kierunku wielkiego tłumu, ale nie zobaczyłam siatkarzy.
- Chodź, ale obiecuję ci, że po dwóch kolejkach sama będziesz prosić się o taniec... - groźba? No chyba nie. Nie odpowiedziałam na nią, wolałam siedzieć cicho, bo wcale nie mam ochoty podrygiwać w rytm muzyki razem ze spoconym, klejącym się do mnie Zbigniewem. Wymieniony zaprowadził mnie do kąta, w jakim siedziała cała zgraja już podchmielonych Polaków z dwoma Amerykanami, którzy bez najmniejszych oporów przyłączyli się do picia. Było ich tu około dziesięciu.
- A no tak, chłopacy, to jest Zuza, córka sponsora klubu i chyba od tego sezonu ma jakieś wtyki w reprezentacji USA... - Ignaczak puścił do mnie oczko. - Zuzka, to jest Kubiak, Michał Kubiak, zwany również Dzikiem. El Captain! Pokaż się! Tak, ten najwyższy to Marcin Możdżonek. Fryzura na Johnny'ego Bravo to tak zwany Ziomek - Łukasz Żygadło. Ten z oczami jak lazurowe morze to DJ Winiar, Michał Winiarski. A ten pod ścianą to Siurak...
- Ja ci dam Siuraka, Ignaczak!
- ... Bartosz Siurak Kurek. Lepiej? - Igła zaśmiał się, a przedstawieni siatkarze zaczęli wyrażać swoje zadowolenie na widok dziewczyny w ich gronie.
- No to co? Kto polewa? - Możdżonek wychylił się ku reszcie.
- Nasz stały barman! Zbychu, lej ile Pan Bóg dał...
- ... Chyba ile Biedronka dała... - Bartman wyjął spod stołu pięć (!) butelek jakichś trunków i rozpoczął rozlewanie ich do kieliszków. Ja stanowczo odmówiłam picia, ale nikt mnie nie słuchał. Kieliszek został wciśnięty w moją rękę.
- No to siup, panowie...
- ... I panie. - mruknęłam, pociągając łyk alkoholu. Był ohydny, miałam ochotę wypluć go do butów któregoś z obecnych, ale się powstrzymałam.
Po kilku kolejkach "panowie" byli już mocno wstawieni, Kurek, Winiar i Kubiak zaczęli śpiewać "Hello" zespołu Top One, Bartman w kącie mruczał tekst piosenki "W aucie", Kosok i Nowakowski rozprawiali o nowej fryzurze Rihanny, Możdżonek i Żygadło omawiali nowy numer gazetki "Pani Domu" (skąd oni ją wytrzasnęli?!), a Igła, Anderson i Lotman oceniali popis wokalny w wykonaniu panów spod ściany. Naśmiewałam się z nich wszystkich, bo wypiłam zdecydowanie najmniej. Tamten pierwszy kieliszek był moim ostatnim, z resztą, siatkarze byli tak wstawieni, że nie pojęli iż od pięciu kolejek mój kieliszek jest ciągle pełny. Po chwili dopadł mnie Bartman, któremu chyba znudziło się śpiewanie w kącie.
- Tańczymy Zuza, tańczymy! Obiecałaś! - padł na kolana przede mną niczym do oświadczyn.
- Wstawaj z tej podłogi, Bartman! Ja nie tańczę! - zaparłam się, ignorując jego okrzyki. W końcu jego cierpliwość zmalała do zera i pełen alkoholowej mocy i siły uniósł mnie w górę i przerzucił sobie przez ramię.
- Idziemy na parkiet. - oznajmił i chwiejnym krokiem ruszył w stronę największego skupiska klubowiczów.
- Puść mnie do jasnej cholery! BARTMAN! Masz tyle promili w krwi, że zaraz zginiemy na tej podłodze! - zaczęłam wrzeszczeć. W końcu puścił mnie i od razu porwał w jakiś pijacki taniec. Nie miałam możliwości ucieczki.

Po kilku piosenkach Bartman padł na sofę obok jakiegoś pana, z zawartością alkoholu we krwi podobnej jak Zbigniewa. Oznajmiłam, że zaraz wracam, ale tak naprawdę czmychnęłam z zamiarem nie opuszczania kąta zajętego przez siatkarzy. Dotarłam tam i padłam na miejsce obok Andersona. Igła i Lotman w tej samej chwili oznajmili, że idą potańczyć. Nigdzie nie było reszty, w końcu zauważyłam ich pod jakąś ścianą, śpiewających z o wiele mniejszą mocą niż wcześniej, ale równie głośno, by przekrzyczeć głośną muzykę.
- Jak się bawisz? - zagadałam do Matta, któremu chyba coś leżało na sercu. Wzruszył jedynie ramionami i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Co jest? - zapytałam.
- Ten Bartman to chyba się zakochał w tobie. - odparł, a ja zmarszczyłam brwi.
- Daj spokój, jest nawalony! - odpowiedziałam.
- Dobrze się bawiłaś z nim... - spojrzał na mnie po raz kolejny. Smutno, bardzo smutno na mnie spojrzał.
- Matt... O co ci chodzi? - westchnęłam.
- Zrobię teraz coś, czego potem mogę żałować, ale... co mi tam.
- Ale o czym ty mówisz... - nie dokończyłam, nie udało m się. Moje usta zostały zamknięte... pocałunkiem. Tak pocałunkiem, Anderson ni stąd, ni zowąd naparł na moje usta swoimi. Nie protestowałam.

Wspaniały weekend. Wspaniały, bo z reprezentacją! :) Pierwszy mecz świetny, Kurek, Kubiak, ugh, nie potrafię wyrazić swojego zachwytu na temat gry naszego zespołu. :) Drugi mecz ciekawy, dobrze, że AA postawił na drugą szóstkę. Wrona, Włodarczyk, Drzyzga - fajnie się ich oglądało w biało-czerwonych barwach. A teraz czeka mnie tydzień popraw, sprawdzianów, kartkówek i naciągania ocen. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do komentowania. :)

15 komentarzy:

  1. Po 1 - rozdział super,
    Po 2 - Kiedy następny,
    Po 3 - Dlaczego dodajesz rozdziały tak nieregularnie, możesz dodawać np, co dwa, czy co trzy dni, proszę baaardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, ale nie piszę na bieżąco i nie mam aż tyle czasu, żeby robić to regularnie. :) Może jak się sytuacja szkolna uspokoi to wtedy będzie regularniej. :)

      Usuń
  2. Widzę, że ktoś już przewidział wynik meczu Polska-USA xD Mi ten wynik bardzo pasuje. Czuje, że Zuzia będzie miałą małe pochamowania w stronę Matta. Czekam na następny. ")
    Pozdrawiam,
    Donieek [proud-of-volley]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajajajajaj cudeńko! Zacznę może od tyłu. Takiej reakcji Mata bym się nie spodziewała, ale po prostu moja reakcja na jego ostatni ruch " awwwwwwwwwwwwwwwwwwww". No wreszcie chciałoby się rzec! Jakiś krok wykonany, brawo panie Anderson. Zabawa widzę przednia, ale jak tu się z takim towarzystwem nie bawić dobrze ! :) A klejący się Bartman, oczyma wyobraźni to widzę i aż mnie wzdryga, musiało być okropne hah ! :D

    Ściskam ;*
    PS. Zapraszam na drugi urywek na http://oublier-soi.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :3 Jak zawsze nasi Złotopolscy mnie rozwalają na łopatki w każdym wykonaniu. W twoim to już nawet podwójnie. Bartman mnie tu zaczyna już denerwować. Mam nadzieję, że się opamięta. Ach, Matt :3 To było słodkie i w ogóle. I on nie ma prawa tego żałować, ona z resztą też ;]
    Mecze z Serbią w ogóle były dobre. I jestem dumna z chłopaków, którzy mają już za sobą dopiero pierwszy mecz reprezentacji, znaczy Wrona i Włodarczyk. Bo to naprawdę nowość. Gra Włodarczyka tak mnie uradowała, że o jechane. Jak na nowe odkrycie to zagrał świetny mecz. Katowali go trochę - trzeba przyznać - ale zagrał dobrze. Wronkę to znamy z parkietów Plus ligi, także wiem co on ma w zanadrzu.
    Zapraszam do siebie na jedenastkę: http://grasz-wygrywasz.blogspot.com/2013/05/jedenascie.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdzial !!! A koniec to juz taki *____________________________________________________* Naprawde bardzo fajne opowiadania! ;)

    Powodzenia w szkole i przy wystawianu ocen. Jak juz sie uporasz ze wszystkich, wstawiaj nastepne rozdzialy i najlepiej tak co 2-3 dni, bedziesz miala wiecej odwiedzajacych i komentujacych ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. boskie :* czekam z niecierpliwością na kolejny. masz talent dziewczyno :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ! Zakończenie chyba najlepsze <3
    Bardzo ciekawie piszesz :)
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Jedziesz na VolleyCamp do Częstochowy ? :)
    Też bym chciała pojechać, ale nie wiem czy rodzice się zgodzą, bo... cena.. ;/ ale za to jaka przygoda.. !
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świeeeetnee *_* no po prostu GENIALNE. Mam nadzieję , że pomimo tylu zajęć dodasz nowy rozdział nie długo . Nie spodziewałam się , takiego obrotu sprawy no i tego że Matt pocałuję Zuzę . Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Matt to jest taka słodka czekoladka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rodział ^_^ Ahhhh i Matt i Zuza *-* Fajnie by bylo jakbys czesciej dodawala rodzialy, chociaz co 3 dni, rozumiem, nauka, koniec roku, ale fajnie by bylo, jakbys takze pisala w wolnym czasie ;) Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Łośman mnie rozwalił na kawałki.
    I, cholera jasna, mam nadzieję, że ty tu mnie masz żadnych sugestii do mojej osoby! :D
    // Aleksowaa <3

    OdpowiedzUsuń
  12. PERFEKCYJNEEE ! ;) Z NIECIERPLIWOSCIA CZEKAMY NA KOLEJNY ROZDZIAL I POSTARAJ SIE DODAWAC CZESCIEJ, PROSIMY !! ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rodzial! ;> Masz na prawde talent i Twoje opowiadanie powala ;) Fajnie, jakbys dodawala rzeczywiscie czesciej, bo juz kazdy czeka ! ;D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń