Słońce przebijające się przez grube warstwy chmur delikatnie ogrzewało ziemię po gwałtownej burzy. Stałam na rzeszowskiej stacji, oczekując na pociąg do Warszawy. Stamtąd, samolotem, miałam wylecieć z ukochanej Polski do Stanów Zjednoczonych. Musiałam zostawić moją mieścinę - Rzeszów i jechać na koniec świata. Ojciec załatwił mi tam pracę, ale nie cieszyła mnie ona ani trochę. Rodzice są wpływowi, nadziani i sceptyczni. Nie mogli przeżyć tego, że ich jedyne dziecko studiuje tylko marne dziennikarstwo sportowe. Załatwili mi pracę w reprezentacji mężczyzn w piłce siatkowej. Wszystko byłoby okej, gdyby była to nasza narodowa drużyna. A ku mojej wielkiej rozpaczy, miałam zacząć pracę w reprezentacji USA. Pomimo, że ojciec był głównym sponsorem Asseco Resovii Rzeszów i ciągał mnie na każdy mecz, wolał załatwić mi lokum w Ameryce, niż w ojczyźnie. Jego praca zmuszała do pojawiania się na meczach, ale on dla większego rozgłosu, zabierał mnie i moją matkę na każdy. Szczerzył ząbki, zapoznawał mnie z każdym trenerem, zawodnikiem i Bóg wie kim jeszcze. Byłam ładna, to fakt, ale widok śliniących się dwumetrowych facetów nie był moim marzeniem. Rodzice chyba mieli nadzieję, że się z kimś zejdę i do domu zacznie napływać jeszcze więcej kasy. Płonne nadzieje. Miałam wśród "Resoviaków" jednak jednego przyjaciela. Nazywał się Paul Lotman i był Amerykaninem. Miał znaleźć się w tamtejszej reprezentacji, więc tylko to utrzymywało mnie przed rezygnacją. Bowiem miałam zostać ich statystykiem.
Witam was ponownie. Na kolejnym blogu.
Zaczyna się świetnie, czekam na pierwszy rozdział;) Opowiadanie o Lotmanie (CZUJĘ ŻE RYMUJĘ XD) zawsze sprawia, że się uśmiecham, jak przypomnę sobie jego twarzyczkę :D Informuj mnie o nowych rozdziałach, jak możesz :)
OdpowiedzUsuńLotmaan! ^^ Uwielbiam tego gościa ;3 Opowiadanie zapowiada się naprawdę wspaniale ;) Będę twoją wierną czytelniczką ;) Mogłabyś informować mnie o kolejnych rozdziałach? Bardzo dziękuję i zapraszam do siebie na siedemnastkę ;)
OdpowiedzUsuńwww.aloone321.blogspot.com ;>
Nooo, ja bym tam na miejscu Zuzki absolutnie nie narzekała :D praca wśród amerykańskiej drużyny to wręcz coś nieosiągalnego :) kurcze, tak mało jest blogów związanych z zagranicznymi reprezentacjami! :) czuję, że będzie ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJako, że Twoje wcześniejsze opowiadanie przypadło mi do gustu pozwolę sobie zaszaleć i już dodać Cię do obserwowanych :>
Pozdrawiam :*
naranja-vb.blogspot.com
Na miejscu Zuzy nie śmiałabym zrezygnować . Praca z Lotmanem i Andersonem to czysta przyjemność . ;3 A co do opowiadanie to zaczyna się świetnie . ;3
OdpowiedzUsuńSiemaneroo :**
OdpowiedzUsuńWidzę, że jest tu moja imienniczka :D No, no :D
Zobaczymy czy będzie ciekawie ;pp
p.s. nie zapominaj o tym, że mój kolega, Paul, ma żonę ;D
// Aleksowaa
Zapowiada się naprawdę suuper! Czekam na następne rozdziały, a tak z innej beczki Zuzia to moja imienniczka :D pisz dalej! Pozdrawiam, anonimowa fanka tego bloga :D
OdpowiedzUsuńO.O Świetnie się zaczyna :) Czuję, że będzie jeszcze lepiej i przez to nie mogę się doczekać rozdziału pierwszego :) Byłabym wdzięczna gdybyś poinformowała mnie o nim na moim blogu z-obu-stron-siatki.blogspot.com który też jest o Paul'u :D Poza tym mam nadzieję, że nie będziesz mieć nic przeciwko jeśli polecę Twój blog u siebie na stronie? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.